2025-10-22

Czas przypomnieć w całości sesję pt. Żeromski a skamandryci: namaszczenie przez Żeromskiego poetów grupy „skamander” na przyszłość polskiej literatury – prowadzenie Marek Wawrzkiewicz, recytacja Andrzej Ferenc. Sądzę, że będzie to z pożytkiem dla całego środowiska literackiego. Grzegorz Trochimczuk

Marek WAWRZKIEWICZ

Aż dziw, że ze śmiercią jednego człowieka mogło się w Polsce nagle stać tak ciężko i ciemno. Umarł największy bodaj pisarz wsp6kzesnej Europy.

Takimi słowami rozpoczyna się nekrolog Żeromskiego opublikowany wielkimi, czcionkami, na tytułowej stronie ,,Wiadomości Literackich” datowanych na niedzielę 29 listopada 1925 roku. To napisane górnolotnym, pełnym głębokiego przejęcia stylem pożegnanie nosiło tytuł: Czarom słów, świętości uczynk6w, płomieniom myśli Stefana Żeromskiego hołd pomierny składają poeci Skamandra i redakcja ,,Wiadomości Literackich” i zajmowało całą pierwszą kolumny, całej olbrzymiej, płachty – bo w takim formacie ukazywało się to najbardziej się liczące przedwojenne pismo. Na pozostałych kolumnach o Żeromskim nie było ani jednego słowa. Widocznie nekrolog pisany był w ostatniej chwili, tuż po śmierci pisarza i wcześniejszy skład tygodnika nie mógł być już zmieniony. Dwa tygodnie później znów całą, pierwszą, strony zajmował nekrolog – tym razem było to pożegnanie Władysława Reymonta i podpisał je tylko jeden autor – Anatol Stem. Nawiasem mówiąc późna jesień i początek zimy to niezbyt dobra dla pisarzy pora – pamiętamy, jak w ciągu kilku dni literatura polska poniosła ciężkie straty: zmarli Konstanty Ildefons Gałczyński i Julian Tuwim.

Dopiero trzy tygodnie po nekrologu ukazał się z datą 20 grudnia 51 (103) numer ,,Wiadomości Literackich”, już w całości poświęcony Żeromskiemu. I znów gros autor6w to byli poeci Skamandra. Dlaczego? Za chwilę o tym wydaniu ,,W.L.”. Teraz cofnijmy się w czasie.

W roku 1919, niedługo po zainstalowaniu się Żeromskiego w Warszawie ledwie utworzona grupa poetycka Skamander wydala na cześć pisarza ucztę powitalną. Pisarz przyjął to zaproszenie. Lechoń tak wspominał to wydarzenie: Nie tylko my młodzi byliśmy wzruszeni, ale i starsi, chorobliwie nieufny względem wszystkich rozczuleń Irzykowski i cyniczny Rzymowski – też zachowywali się jak studenci i z równą co my tremą oczekiwali na zjawienie się, powiedziałbym: na objawienie się Żeromskiego.

Lechoń wspomina dalej: Kiedy Żeromski podni6sl się, aby podziękować za witające go przem6wienie, ogarnęło nas wzruszenie takie, jakby nagle hetman Zółkiewski wrócił z tamtego swata i miał się do nas odezwać… Zwierzył się nam, że kiedy przed niedawnym czasem dotknął go największy cios jego życia śmierć ukochanego syna, po kt6rej długo nie mógł w żadnych podejmowaniach prac odnaleźć poczucia wagi swych wysiłków i sensu życia – ali. Te wiersze przeczytane jednym tchem pozwoliły mu po raz pierwszy zapomnieć o jego żałobie… Później Żeromski – z powagą władcy udzielającego najwyższego odznaczenia – wzniósł toast na cześć poezji, i w tej chwili poczuliśmy wszyscy, że weszliśmy naprawdę uroczyście do literatury.

Przypominam: Skamander to nie tylko poetycka plejada. To również gromada kpiarzy i szyderców, dla których – bywało – nie istniały świętości. A przecież w słowach jednego z nich jest autentyczne przeżycie i wielkie wzruszanie. Nie tylko dlatego, ze oto grupa dosięgnęła nobilitacji. Przede wszystkim dlatego, że Żeromski był dla nich niekwestionowaną wielkością.

Monika Żeromska w swoich wspomnieniach wielokrotnie wraca do wizyt Skamandrytów zarówno w konstancińskiej willi, jak i na Zamku Królewskim, pisze o tym jak poeci za jej pośrednictwem przy pomocy łakoci wkradali si w laski ojca… Te związki gromady poetów z wielkim pisarzem mogą si dziś wydać nieco jednostronne, a przynajmniej niezupełnie odwzajemniane, ale w tamtych przeszłych czasach były czymś naturalnym, oczywistym – po prostu nie mogły być inne. Obowiązywały hierarchie i szacunek dla autorytet6w.

Czas tu przypomnieć coś, co dziś wydaje się epizodem literackim, ale co kiedyś było ogromnie ważne: spór Skamandrytów z futuroformistami.

Ci drudzy ekscytowali się twórczością Marinettiego, Micińskiego, Przerwy-Tetmajera, skamandryt6w inspirował Staff, a z poetów zagranicznych przede wszystkim Rosjanie, Jesienin, Blok, ale także Rimbaud. Tak przynajmniej po latach pisał o tym Marian Piechal. Sp6r był na tyle zażarty, że nie obeszło się bez ingerencji największych mistrzów. Karol Irzykowski Skamandrytów nie tyle nie lubił, ile raczej zarzucał im brak programu, tak jakby program potwierdzał rangę i skalę twórczości. Ale dostało się i futuroformistom, którym zarzucił wtórność wobec zagranicznych wzorów pisząc, że hołdują pasożytnictwu i rozleniwieniu umysłowemu. Jesteśmy ciurami Zachodu i nie mamy nic na eksport

Głos Irzykowskiego, aczkolwiek bardzo ważny, nie m6gl jednak być tak donośny jak słowo Żeromskiego. W końcu roku 1922 roku ukazała się książka Snobizm i postęp, w kt6rej dokonał oceny polskiej literatury, w szczeg6lnosci zaś poezji na tle literatury europejskiej – włoskiej, francuskiej i rosyjskiej. Wielki pisarz wypowiedział się jednoznacznie przeciwko polskim naśladowcom futuryzmu i dadaizmu, uznając, że są to wynalazki obce, a to, co pokazuje się u nas jest tylko kopią i naśladownictwem. Żeromski ceni Marinettiego, Apollinaire’a, Błoka, Jesienina, ale krytykuje Jasieńskiego i Sterna, zarzucając im naśladownictwo, wtórność. Wypowiada się za szanowaniem tradycji rodzimej i czerpania z niej. Łatwo rozpoznać, za kim optuje: mamy świetnych poetów, nadzwyczaj dowcipnych satyryk6w i przesmiewc6w zgrupowanych w czasopiśmie Skamander, mamy interesujące grupy młodych pisarzy, wydających czasopisma Ponowa, Czartak, Nowa Sztuka, Zwrot­ nica, a nawet mgławice literackie na prowincji -w Lublinie, Poznaniu, Wilnie… ich istnie­ nie moje stanowić gleb podatną dla pracy podstawowej nad rozszerzeniem i urobieniem literackiego języka w Polsce.

Może się dziś wydawać, ze te nominacje mistrza są bardzo ostrożne, a nawet zdawkowe, ze nie zrewanżował się dostatecznie za hołdy, które mu młodzi składali. Trzeba jednak pamiętać, że w owe czasy inaczej ważyło się słowo. Na Żeromskim nikt – nawet społeczne ciśnienie – nie wymuszało wypowiedzi na tematy polityczne, społeczne, kulturalne i literackie. Ale na to słowo się czekało i nawet to najostrożniejsze było ważne.

Dyskusja o wartościach skończyła się szybko. Futuryści jeden po drugim wycofali się z literackiej awantury, na placu boju pozostali Skamandryci.  Stefan Żeromski właśnie w nich widział przyszłość polskiej literatury. Ze szczególną satysfakcją przypomniałem sobie opinie o Jarosławie Iwaszkiewiczu: Jest to świetny prozaik i pisarz najzupełniej oryginalny. Nie umiem inaczej określić wrażenia pewnych opis6w, rzucanych tu i tam w utworach tego poety, jak porównując je do błękitu oddalenia… Dwa szczerozłote przymioty, zapowiadające świetnego pisarza – najzupełniejsza oryginalność pomysłów i najbezwzględniejsza szczerość wynurzeń – ściągnęły na Jarosława Iwaszkiewicza nie tylko napaści ordynarnych dziennikarskich felietonistów, zwanych krytykami w stołecznym mieście Warszawie, ale również rozmaite szarpaniny cenzor6w Polski wskrzeszonej i zjednoczonej... Przypomnę, że chodzi tu o opowiadanie Iwaszkiewicza Zenobia Palmura, które wywołało zgorszenie, a redaktor Skamandra Władysław Zawistowski stanął przed sadem za obrazę moralności.

Tak więc widzimy, ze Żeromski odszedł od pewnej powściągliwości i wyraźnie sławił młodych koleg6w. W podobnym tonie pisał również o J6zefie Wittlinie, Marii z Kossaków Pawlikowskiej. Ci zaś odwdzięczali się swemu mistrzowi pełnymi uczucia – i powiedzmy szczerze – patosu wierszami. Uważali go za prawodawcę i najwyższy autorytet. Był – jak ktoś zauważył – sumieniem ich twórczości. Wierzyński dał temu wyraz w wierszach z 1918, ale i 1924 roku. Maria Jasnorzewska-Pawlikowska poświęciła mu wiersz Pokój na Helu. Antoni Słonimski w 1923 roku napisał Dialog o miłości ojczyzny między Josephem a Stefanem, aby w ten sposób rozstrzygnąć konflikt moralny między patriotyzmem a poczuciem światowości. A Jan Lechoń drugie wydanie swojego Karmazynowego poematu opatrzył dedykacją: Stefanowi Żeromskiemu, najpierwszemu sercu w ojczyźnie. Krótko mówiąc, był to stosunek dający się zdefiniować słowami Krasińskiego My wszyscy z niego…

Wróćmy jednak do początku, czyli do numeru ,,Wiadomości Literackich” poświęconych Żeromskiemu tuż po jego śmierci. Do apelu pośmiertnego. stanęli tam wszyscy. Antoni Słonimski napisał Wiatr od morza, dedykowany Monice Żeromskiej, ale w tej pierwszej chwili zareagował pompatycznym wierszem Na śmierć Żeromskiego:

Z ran, które targał pazur lwi,

Zostały blizny.

i ojczyzna, gdy lew śpi

U stóp ojczyzny.

 

W tym samym numerze ,,Wiadomości Literackich” jest jeszcze jeden wiersz szydercy i prześmiewcy Do córki pisarza:

 

Na czole Twem jak gwiazda świeci pocałunek

Ust Jego, co ku Tobie schylały się nisko.

W jakikolwiek dom wejdziesz, gdy szepną nazwisko,

We wszystkich oczach błyśnie miłość i szacunek.

 

W podobne wysoki to uderzył Jan Lechoń:

 

I Twojej się nauce przysięgamy szczytnej,

A jak drogie pamiątki po zmarłym sir chowa –

W obie ręce bierzemy Twoje pyszne słowa,

Niby czarny, żałobny żupan aksamitny.

 

Prosimy Cię, w czas Wilii, gdy dzwony uderzą

I sanie pójdą raźno lodu lustrem gładkiem,

Ażebyś nie pogardził tą naszą wieczerzą

I jak zawsze się z nami przełamał opłatkiem.

Nie odstaje od nich Julian Tuwim, który wiersz Nieznane drzewo opatrzył dedykacją Poświęcam najświętszej pamięci Stefana Żeromskiego:

 

Gdzie jesteś, drzewo mocne i dumne,

Rozgałęzione, liściami szumne,

Węzłem korzeni zarosłe w ziemi,

Drzewo, z którego będę miał trumnę?

 

Może ogromnym westchnieniem z łona

W górę nas wzniesie ziemia zielona,

Ziemia jedyna, ziemia rodzima,

Tym grobem w samo serce zraniona.

Zauważmy: wiersze te — poza pierwodrukiem w „W. L.” — pojawiały się potem już tylko w utworach zebranych poetów, nie było ich w kolejnych tomikach, ani w wyborach wierszy. Nie znaczy to jednak, że Skamandryci odżegnali się od swego mistrza. Myślę raczej, że poddali swoje wybuchy uczuć kontroli ratio, że uznali, iż uniesienia były zbyt wysokie. Ale niewątpliwie utwory te świadczą o spontaniczności i autentyczności uczuć.

FELIETON

W rzeczonym numerze „Wiadomości Literackich” pisali o Żeromskim wszyscy najwybitniejsi. Maria Dąbrowska i Zofia Nałkowska, Karol Szymanowski i Wilam Horzyca, Irzykowski, Kaden Bandrowski, Stawar, Kołaczkowski — to autorzy artykułów i wspomnień. Są tam wiersze Józefa Wittlina, Mieczysława Brauna, Juliusza Karskiego. Jest pożegnanie Jarosława Iwaszkiewicza napisane w tonie tak podniosłym, usiane tak strzelistymi epitetami („Półbóg ziemski”!), że nie chce się wierzyć, iż wyszło spod pióra pisarza stonowanego, operującego raczej nastrojem niż deklaracją.

Śmierć Żeromskiego napełniła, rzecz oczywista, żałobą nie tylko Skamandrytów i pisarzy z nimi związanych. Odezwał się w „W. L.” Artur Oppman, który w wierszu Żeromski przywołał całą polską mitologię narodową i dał obszerny przegląd klasycznych rymów. W podobnym, dostojnym tonie pożegnał pisarza Ludwik Hieronim Morstin:

 

Wynieśli z zamku królewskiego trumnę,

Nie niosąc przed nią berła ni korony,

Tylko nad prochem piorunem spalonym

W lęku się czoła pochyliły dumne…

 

Wtórował mu inny mistrz Skamandrytów, Leopold Staff:

 

Marzył o cudach potęgi i siły

Na suchych piaskach i spalonej glinie,

Spragnion szkarłatnej krwi z Wielkości żyły,

Królewski, głodny lew, co jadł pustynię.

 

O dziwo, niewiele im w patosie ustępował Mieczysław Jastrun:

 

Tężeje w głaz, natchniony wzniosłym czynem,

livarz z bronzu ziemi i z wichru niebiosów wykuta —

Na nieruchomej piersi dyszy karmazynem

Żarliwa wstęga: Polonia Restituta.

 

I jeszcze Władysław Broniewski, w wierszu Róża z mottem z Żeromskiego: Kiedyż uniesiem głów ponad zbroczone wezgłowie:

 

Miła sercu ziemia Mazowsza,

Ale nad nią jak wieko trumny,

Zatrzasnęła się czarna dola.

Jęczy ziemia w bezlistnych topolach,

Jęczy wiatr nadwiślański, szumny.

 

Cóż, spoglądając dziś na to trzeźwym okiem, można by powiedzieć, że jest to płacz sierot, bezradny lament. Można się dziwić, że utwory te wyszły spod piór pisarzy o ustalonych już, mocnych pozycjach literackich. Można — choć nie wiem, czy to stosowne — porównywać tamte reakcje na śmierć Żeromskiego z tym co się nie tak dawno działo po odejściu Miłosza. Ale wypływa stąd jeden niechybny wniosek: inne jest dziś znaczenie pisarza, nikt, ani przedtem ani potem, nie miał takiego wpływu i takiej rangi wśród sobie współczesnych.

Wśród wierszy wówczas powstałych znalazłem utwór zupełnie zapomnianego dziś poety, Jana Gajzlera. To wiersz inny, nie lecący wysoko nad ziemia, a mocno się jej trzymający. Trzymający się ziemi Żeromskiego.

 

Odszedłeś ku blademu, jesiennemu niebu —

Nakryto cię szkarłatem i chryzantem bielą… — a

przecież się doczekasz innego pogrzebu, że Ci

chłopy kieleckie słomą wóz wyścielą, sielne chłopy

z Mąchocic, z Porąbek, z Wilkowa, a na trumnę Ci

patrzy dać cisowe wieko, wieniec z chojny,

jarząbka, modrzewia i jedli —

— i żeby Cię tak wieźli pomału — daleko —

żeby Cię ze śpiewaniem pod Łysice wiedli —

cała Polska niech stanie, zaszlocha i jęknie!

I otworzy się puszcza Łysogór jodłowa —

I zaszumi… a święty Jeleń w progu klęknie.