2016-08-11

                                                                     

12687962_554401718070092_215820071515966579_n

 

 

 

Nie wierzę w czarta…

„…Szukałem prawdy w pismach objawionych// i apokryfach summach i rozprawach//… w różnych kulturach i epokach” – wyznajesz w tomie Czarny księżyc własne credo w poruszającym wierszu misteryjnym Bądź wola Twoja . Krótkie pytanie, krótka odpowiedź (moja niegrzeczna prośba o szczerość): czy znalazłeś swoją prawdę?

 Przed odpowiedzią na to pytanie musiałem się zastanowić, czy jest we mnie dosyć pokory, która należy się poruszanemu tematowi. Powiem może tak, że szukam jej całe życie, że zajmuję się pomnażaniem kątów, ale niezależnie od ich liczby żaden wielokąt nie dosięgnie ideału, nie stanie się kołem.

Rozwiń odwieczny i poszukiwany przez wielu problem prawdy – główny Bohater Ewangelii zapewniał, że jest prawdą, która nas wyzwoli. Ty zaś przestrzegasz w innym utworze (odbieram go jako traktat filozoficzny ) Budzenie Golema : „…Nie szukaj prawdy//jeśli ją znajdziesz//zapragniesz kłamstwa//albo zwariujesz…//. Ujawnij przyczynę Twojej przestrogi?

 Zgadzam się ze słowami Bohatera Ewangelii, On jest prawdą, która nas wyzwoli. W moim wierszu poruszam problem prawd częściowych, dotyczących np. budowy materii, która mimo wielu teorii, od korpuskularnej, do falowej z całym spektrum pośrednich, nie daje nam żadnej pewności, która uzasadniałaby nasze wybory światopoglądowe. Skłaniam się wręcz do stwierdzenia, że materia jest niematerialna…

Brnę w swojej niedyskrecji – czy wygasała wiara Twego podmiotu lirycznego, gdy czytam kolejne strofy wiersza Bądź wola Twoja: ”…Czy mógłbym raz ten ostatni // posłyszeć muzykę filozofii// zapach harmonii// śmiech Boga dotyka myśli…”?

 Moja wiara nie wygasła, (poza tym cytat jest niekompletny), wyrażam tu raczej żal za młodocianą, prostą euforią przeżyć. Wraz z doświadczeniami przeżywamy wszystko głębiej, ale kosztem tej właśnie bezpośredności.

Zgoda – cytat jest niekompletny – zatem kompletnie brzmi tak: „…Twierdza Abendland // bo Twoje jest Królewstwo i moc // i wieczna chwała // Amen.Przypomina mi się Mickiewiczowski Konrad z Dziadów, który w swoich niepokojach zbliża się bluźnierstwa przeciw Panu, ale w dramacie chwilę potem pojawia ksiądz Piotr i uspokaja wzburzone fale eschatologicznego szkwału. Twój podmiot liryczny też wyraża wieczną chwałę…”. Jednak po latach, podczas gali finałowej poznańskiego festiwalu poetyckiego XXXIV Międzynarodowy Listopad, znów prowokujesz do pytań o stan Twojej duszy. W wierszu Umowa skarżysz się, że „ Pan, którego kochałeś” nie dotrzymał umowy i Ci „spustoszył rajskie ogrody”. Ciągle się wadzisz z Panem?

 Z Panem się nie wadzę, przecież nie będę kopał się z koniem… W tym wierszu chodzi o anioła, któremu uwierzyłem, a na którym się zawiodłem.

Aniołom zawdzięczam dobre i obfite w szczęśliwe przypadki życie. Na każdym rozdrożu pomagały mi dobre i mądre anioły.

Teraz już pytanie o tradycję rodzinną, o te „paciorki różańca”, które dostałeś od babci Janiny i „skrzętnie przechowywałeś je w każdej cząsteczce ciała”. Poeto polsko-niemiecki, czy niemiecko-polski opowiedz nam o nadbałtyckiej Łebie swego urodzenia i dzieciństwa – jak tam było i co było dalej?

Paciorki mojego różańca przekazałem już moim dzieciom. Łeby nie znam. Tam się tylko urodziłem. Miejscami mojego dzieciństwa są Gdynia i Bory Tucholskie, gdzie spędzałem prawie tyle samo czasu u mojej ukochanej Babci. Muszę się przyznać, bo do dzisiaj nie mogę sobie tego darować, że chociaż Babcia była moją najbliższą i najukochańszą osobą, wstydziłem się, kiedy przychodziła po mnie do szkoły, ponieważ mówiła po polsku z silnym niemieckim akcentem.

Twoja tradycja rodzinna jest…

 …W rzeczy samej polsko-niemiecka, po stronie rodziców matki i rodziców ojca.

Dokładnie po połowie. Z tego, co mi wiadomo, zainteresowane strony brały ten fakt bardzo naturalnie i nie miały z tym problemów politycznych.

Następnym, bardzo dla mnie ważnym miejscem jest Kraków. W tym mieście ukształtowałem siebie jako dorosłą osobowość. Studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, dokształcanie w Instytucie Wyższej Kultury Katolickiej KUL. Jedenaście lat pracy na UJ.

W latach chrystusowych wyjechałem do Niemiec, jako obywatel tego państwa od urodzenia. Poznawałem kulturę i język jakby „od środka”. Praca tam, życie codzienne i kształcenie podyplomowe pozwoliły mi na jakąś identyfikację z moimi niemieckimi przodkami. Stałem się prawdziwym Grenzlerem, człowiekiem żyjącym na granicy dwóch kultur. Dosłownie i w przenośni…

Zbudowałeś Twierdzę Abendland (Zachód), przyznajesz: …Jestem nomadem, a nienawidzę namiotów // Wędruję od klasztoru do klasztoru// od zamku do zamku// aż w głębokie zawikłania między Marienburg i Marienwerde//

  W obecnej fazie mojego rozwoju staram się dosięgnąć ideału minimalizmu. Pozbywam się wszystkich moich dóbr doczesnych. Z rzeczy materialnych chcę pozostawić sobie tylko to, co jest niezbędne w podróży. Przede wszystkim laptop, narzędzie mojej pracy. Jestem teraz w ciągłym ruchu między Wiesbaden, Krakowem i Borami Tucholskimi.

Twój podmiot liryczny ma porachunki nie tylko z Bogiem. W Budzeniu Golema pytasz o granice „poruszania się po obcym terytorium”; rozumiem, że chodzi o terytorium drugiego człowieka. Jak daleko i jak swobodnie można się poruszać po terytorium bliźniego? To mnie bardzo ciekawi jako reportażystę z kilkudziesięcioletnim stażem, który prawie wyłącznie karmi się twórczo tym, co wydobędzie od swego rozmówcy. Pytam więc: jak głęboko można wchodzić w życiorys drugiego człowieka? Oceń – czy przekraczam granice, naruszam Twoją prywatność, gdy na przykład chcę więcej wiedzieć niż podajesz w swoich biogramach?

 Naturalnie, że istnieją granice poruszania się po terytorium bliźniego. Taka jest natura granic. Tylko i wyłącznie od danego „bliźniego” zależy jak daleko możemy się w niego wgłębiać i jakich granic nie możemy przekraczać. W wypadku naruszenia takiej „umowy”, bliźni przestaje być bliźnim, a staje się wrogiem.

Jeśli ujawniasz – „…Boję się spotkać bliskich// którzy stają się obcymi // i zaprzeczają// jakoby kiedykolwiek byli bliskimi… / / – to kusisz, by zapytać o powody Twego lęku? Pytam o nie …

 Proszę, dopowiedz ten wiersz do końca i otwórz oczy na to, co dzieje się w Europie.

Masz na myśli problem uchodźców i szaleństwo terroryzmu?

Między innymi… Zresztą, zawsze bałem się „bliskich”, którzy wkradają się do naszych serc, okradają je z wszystkiego i stają się obcymi, wręcz wrogami.

Tomem Moje anioły inspirujesz czytelnika do osobistych wyznań, więc wyznaję: w dzieciństwie wzdychałem do swego anioła stróża i lękałem się czarta. Dawno temu anioł mnie opuścił, natomiast czart ani myśli o zaprzestaniu nękania. Tymczasem Ciebie nie odstępuje zastęp aniołów. Wspominasz: gdy „anioł, który grzeszy” (czy przypadkiem nie jest to czart?) chciał Cię pocałować, uciekłeś z policzkiem; dlaczego uciekłeś?

Rzeczywiście, czart się u mnie nie zadomowił. Otaczają mnie zastępy aniołów, najczęściej takich niedoskonałych, jak ja sam. Anioł, który grzeszył, chciał mnie pocałować, odmówiłem i żałuję do dzisiaj. Odmówiłem, bo wierzyłem w ideały. Teraz wiem, że żeby je docenić, czasem trzeba upaść.

Poetyckie tomiki Czarny księżyc i Moje anioły pełne są metafizycznych uniesień, zwątpień i przestróg, zaskakujących metafor i innych figur językopwych. Tymczasem prozę tomu Podobno jestem psem jeden z krytyków nazywa „niewątpliwym psim realizmem drobnomieszczańskim”. Który z Twoich aniołów namówił Cię do tak radykalnej zmiany poetyki ?

Jeśli chodzi o książkę „Podobno jestem psem”, to jest po prostu proza. Tu nie chodzi o zmianę poetyki. Uprawiam ją nadal, ostatnio w zbiorze wierszy „Strażnicy tajemnic / Wächter der Geheimnisse”. Pamiętnik psa napisałem, żeby wyładować moje wątpliwości dotyczące świata w których żyję, przede wszystkim Europy, Polski, Niemiec. Jako narrator, mogłem „wsadzić gdzieś„ tak zwaną polityczną poprawność. Poza tym opisałem również bliskich mi ludzi, ale z innej perspektywy. Dla ciekawości dodam, że to jest jedyny pamiętnik na świecie, w którym codziennie jest dzisiaj. A to dlatego, że pies nie jest w stanie pojąć upływu czasu, ale o ile lepiej rozpad materii.

Nigdzie nie mogłem znaleźć informacji, więc powiedz – czy pierwsze natchnienia poetyckie Cię nawiedziły i pierwsze wersy układałeś w języku Twoich szkół polskich i Uniwersytetu Jagiellońskiego, czy w języku ojczystym? Jak współistnieją twórczo dwa języki Twego artystycznego wyrazu? Czy najpierw piszesz coś po niemiecku, następnie to tłumaczysz, czy jest odwrotnie? Jak to jest, bo na pewno bez problemu myślisz w obydwu językach

Moje pierwsze natchnienia poetyckie zapisałem w języku polskim. Coraz częściej zdarzało się, że zaczynałem po niemiecku, przeważnie wtedy, kiedy dany utwór zadedykowany był Niemcowi. Teraz jest bardzo różnie, najczęściej równolegle powstają dwie wersje językowe. Czasami bardziej jestem zadowolony z jednej, czasami z drugiej strony. Powtarzam, coraz częściej spisuję moje myśli równolegle w dwóch językach

Tłumaczysz od lat poezję polskich kolegów po fachu – jest ich chyba kilkunastu, głównie Twoich rówieśników. Nie dotykasz natomiast polskiej klasyki i – przepraszam – autorów z największymi nazwiskami. Czy klasyków uważasz za przeżytek, a dotykać naszych największych się lękasz?

Nie uważam klasyki za przeżytek, wręcz przeciwnie. Polska klasyka ma to szczęście, że została przetłumaczona przez niedościgłego geniusza Karla Dedecjusza. Tłumaczę utwory poetów których znam, z którymi się przyjaźnię i wiem, że są wspaniali.

 Marcel Reich Ranicki, zwany papieżem literatury niemieckiej, oceniał: „pisanie wierszy należy do najbardziej dokuczliwych chorób niemieckich”. Zgadasz się z tą odważna diagnozą? Czy wyczuwasz w sobie symptomy tej „dokuczliwej choroby”?

 Bardzo cenię Marcela Reich-Ranickiego jako krytyka literackiego i podoba mi się to określenie. W moim przypadku symptomy się pojawiają, ale nie dokuczają aż tak boleśnie.

 Papież Ranicki twierdził , że „poezja niemiecka nie dotarła pod strzechy”, a literaturze polskiej czynił również śmiały zarzut „wiejskiej proweniencji”. Co o tym myślisz?

Nie wiem, skąd wziąłeś ten cytat z Reich-Ranickiego. W Niemczech w rzeczy samej poezja nie dotadła pod strzechy i do dzisiaj jest bardzo elitarną dziedziną twórczości. O polskiej literaturze wiele mówił i pisał, a najważniejsze to, że polska poezja jest jedną z najlepszych na świecie, natomiast proza jej nie dorównuje. Także przez typowo polską tematykę.

Karl Dedecius , drugi wszechmocny ambasador polskiej literatury w Republice Federalnej chyba z innym nastawieniem działał na rzecz przyjaznych relacji ludzi pióra naszych krajów? Zapewne rozmawiałeś z obydwoma ambasadorami – powspominaj niektóre spotkania i rozmowy? Zbigniew Herbert i Tadeusz Różewicz, nasi poeci o wymiarze europejskim, nazywali Dedeciusa św. Hieronimem (to wielki tłumacz sprzed wieków, przybliżający Europie Biblię, twórca Wulgaty)…

Niestety, ale ani z Marcelem Reich-Ranickim, ani z Karlem Dedecjuszem nie rozmawiałem osobiście, chociaż bardzo podziwiałem, zwłaszcza tego drugiego. Oczywiście szkoda, ale odeszli już bezpowrotnie w taki krótkim czasie jeden po drugim.

Wielu polskich kolegów po poetyckim fachu bardzo sobie ceni Twoją serdeczność i skuteczność w niesieniu pomocy, gdy się znajdą za Odrą i nad Renem; mówi o tym także prezes naszego Związku Literatów, Marek Wawrzkiewicz Nie mogę pominąć wątku Twego zaangażowania w przyjaźń…

Pomińmy to pytanie. Jestem zaprzyjaźniony z wieloma polskimi i niemieckimi poetami. I jak to między przyjaciółmi bywa, spotykamy się, radujemy wspólną obecnością, bawimy się i pijemy. Chyba bywały także tańce…

Jestem z natury przyjazny ludziom i lubię ich towarzystwo. Nie jestem samotnikiem, chociaż od czasu do czasu zapuszczam się w samotnię samego siebie.

 Od kilkudziesięciu lat jesteś członkiem Związku Literatów Polskich. Słyszysz narzekania na kryzysową w nim sytuację, głównie na jego mizerię materialną, więdnące wsparcie przez władze. Czy tylko w naszym kraju zainteresowanie książką papierową przegrywa z Internetem, tabletem, smart fonem?

Niestety, kryzys daje się odczuć także w Niemczech. Chyba nawet nie chodzi o to, czy książka jest papierowa, czy nie. Przemieściły się wartości i to raczej poniżej…

Czy niemiecka młodzież literacka, podobnie jak polska, wielkimi łukami omija organizacje literackie? Młodzi polscy twórcy przed kilku dekadami garnęli się do i ZLP – a teraz…?

 Ja tego nie wiem, czy niemiecka młodzież literacka omija organizacje. Należę w Niemczech do Lübecker Autorenkreis i o ile mi wiadomo, młodzież raczej nie stroni od zrzeszania się. Często są to małe kluby literackie.

Młodzież niemiecka ma raczej innego rodzaju problemy. Upadek poziomu szkolnictwa jest zastraszający. Niemieckie dzieci do 10 roku życia siedzą w klasach w których więcej niż połowa nie zna języka.

 Budzisz Golema ( człekokształtną, niemą siłę ), w jej maskę wkładasz kilkanaście wielce intrygujących myśli; wybieram jedną z nich: „…Słowa bolą // jak osoby// zdarzenia // których wspomnienie// lepiej, żeby nie istniało.// Zagubione rzeczy stają się //słowem// jak myśli z innej epoki// Czas przeszły niedokonany //…” Słowa bolą, choć w Twoich książkach nie znajduję tych bolących. Tymczasem sam widzisz, że w dzisiejszej poezji, prozie i dramacie scenicznym (a także w innych sztukach) uderza ich bezlik. Szaleje Czart; on przepędził Aniołów. Czy masz nadzieję, że kiedyś Czart zostanie przepędzony?

Nie wierzę w Czarta. A kogo przepędzimy, zależy tylko od nas.

Wiesław Łuka, dziękuję za rozmowę.

Uwaga!

Jest to kolejna rozmowa z cyklu: Rozmowy z najciekawszymi twórcami ZLP oraz prezesami Oddziałów. Projekt Wiesława Łuki uwieńczony zostanie wydaniem książki, która nie tylko zaprezentuje sylwetki twórców, ale również przedstawi bolączki środowisk twórczych.

Kategoria: